Suche pastele zaraz po zakupie wyglądają pięknie – równe kolorowe sztyfty z papierkami wielemówiącymi o ich kolorze, światłotrwałości, toksyczności… Ach… może by ich nie łamać i zostawić w całości?
Powiem tak: na po czątku mojej przygody z pastelemi suchymi statałam się ich nie łamać, odedrzeć jedynie kawałek papierka i malować ów nagą częścią. Błąd.
Przynajmniej w mojej technice rysowania okazało się, że pełnię możliwości pasteli można odkryć jedynie wtedy gdy jednak je połamiemy. Można wtedy boczną powierzchnią malować większe obszary, robić kreseczki i inne efekty. Od czasu gdy doszłam do tego odkrycia WSZYSTKIE moje pastele, nie ważne jak śliczne i nowe są połamane. Połamane na 2 lub 3 części. Nigdy tego nie żałowałam, dało mi to większą swobodę w malowaniu, a o to przecież chodzi.
Poniżej przedstawiam video pokazujące proces destrukcji łamania nowiutkich pasteli marki Sennelier. Te akurat połamałam na pół 😀
Nawet łamać trzeba umieć 😉
Dobra rada. W trakcie malowania calymi , mięciutkie Senneliery łamały mi się czasem same na mniejsze kawałki o nieregularnych kształtach. I nie jest to miłe uczucie widzieć jak pokruszony pastel spada na sztaluge lub podłogę i zostaje z niego proszek.